Instagram

czwartek, 4 września 2014

Together...

Pierwszy tydzień spędziliśmy w NYC. Oczywiście chciałam pokazać im wszystko co tylko się da... hmm tylko jak to zrobić w tydzień? ;)
Jako, że w końcu płynie w nas ta sama krew ;p ...cały tydzień...a właściwie całe 3 tyg...sypialiśmy po 4-5 godz na dobę, żeby zobaczyć wszyściutko ;)

Po szalonym tygodniu w NYC, wysłałam rodzinkę na trzydniowy trip do Waszyngtonu, Filadelfii i Niagary...tak wiecie, żeby nie wyszli z wprawy w "maratonach" :D
Tymczasem, ja wróciłam na cztery dni do MA, ponieważ brat mojej hostki miał party zaręczynowe. Impreza na 150 osób, pogoda dopisała, nawet....poznałam kogoś ;)...hehe...ale bez komentarza, gdyż tak jak się szybko zaczęło, tak się też szybko skończyło ;D...tak czy siak bawiłam się tej nocy rewelacyjnie!!!...a zakończyłam ją z "resztą", która przetrwała...czyli jakieś 6 osób :D po 4 rano, wskakując tak, jak staliśmy... do stawku :D...tak, tak....bardzo odpowiedzialnie :D ;) a o 8 rano zaczynałam pracę :D.
Po pracy szybko wróciłam do NYC, pranko, drukowanie biletów...i wyruszyliśmy z rodzinką na podbój Kalifornii :)  - tego dnia na nogach spędziłam dokładnie 25 godzin ;p

Wylądowaliśmy w San Francisco. Tam spędziliśmy parę dni, potem wynajęliśmy samochód i "Pacifiką" dojechaliśmy do Los Angeles...a po drodze Malibu, Santa Monica, Beverly Hills i wiele, wiele innych miast i miasteczek. W LA oczywiście zostawiliśmy ślady w Hollywood. Następnym celem było Las Vegas i finally Grand Canion.
O tych wszytskich miejscach pewnie już każdy z Was wiele wyczytał z opowieści innych au pair. To jak Mekka, do której powinna "dojść" każda z Nas :D hehe
Pewnie teraz narażę się wielu osobom ;) hehe, ale to moje osobiste odczucia ;)...Spodziewałam się duużo więcej po SF, LA, Hollywood ;/;/....z tych wszytskich opowieści o tamtejszych stronach....bardzo się rozczarowałam, tam nic nie ma ;).
W SF pieszo przeszliśmy ponad 60 km, staraliśmy się zobaczyć wszytskie najważniejsze miejsca i nie tylko...no oprócz Golden Gate i Twin Peaks to nie powiem, bo wrażenie robi :):), te uliczki może i są słodkie, ale jakoś do mnie nie przemawiały ;)...w LA dzięki temu, że mieliśmy samochód też zobaczyliśmy większość...co prawda LA jest ogromne, ale najważniejsze odhaczone...Vegas i Beverly Hills najlepsze ;) - a już Beverly Hills byłam oczarowana :):)

Dla mnie Kalifornia, to wszytsko co "naturalne"...:)
Mam na myśli tutaj Grand Canion, "Pacifikę"...były to najlepsze punkty wycieczki :) Miejsca niesamowite, krajobrazy książkowe...przepiękne :) - tym Kalifornia u mnie się obroniła ;) hehe, a dzięki temu, że wszytsko załatwialiśmy na własną rękę to mogliśmy zmieniać plany wycieczkowe i poświęcić duużo więcej czasu na te strony. Te punkty uważam za must be na zachodnim wybrzeżu...i to na spokojnie, poświęcić sporo czasu bo naprawdę warto :) to po prostu trzeba zobaczyć, bo opisać się nie da :)

Bawiliśmy się rewelacyjnie, z wieloma przygodami ;p ;p ;p - tutaj składam ukłony w stronę Los Angeleowskiej policji :D hehe dzięki Chłopaki :D - ...niezapomniany czas...:)

Po powrocie do NYC mieliśmy jeszcze jeden wspólny dzień...i nadszedł czas na pożegnanie się...ponownie...i tym razem myślę, że było dużo ciężej niż pierwotnie...:)

Ta chwila, ten ułamek mojego życia kiedy miałam wszystko czego mi brakowało...ludzi których kocham, w miejscu które kocham...w tym momencie czułam się jakbym dotknęła gwiazdki na niebie, jakbym wygrała swoje życie...to było to uczucie znalezienia miejsca na ziemi...szkoda tylko, że na trzy tygodnie...:):)

Życzę każdej z Was, żeby miała okazję tego doświadczyć ;)


























D. ;)





2 komentarze:

  1. Ohhh super sprawa ze Twoi rodzice cię odwiedzili :)) zazdroszczę mega bo właśnie tak sie czuje czasami ze wysStko jest ok ale chciałabym to z nimi dzielić i im pokazać bo to najblizsE mi osoby :(
    Pozdrowienia ,)

    OdpowiedzUsuń