Instagram

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Welcome... Home

Wielokrotnie wspominałam, że czas w NYC leci jak szalony... i oto stało się, mój czas minął. Od dwóch miesięcy kroczę po ojczystej ziemi...

Swój trzynasty miesiąc wykorzystałam prawie w całości. Pierwsze dwa tygodnie zostałam jeszcze z rodzinką, a ostatnie 10 dni upłynęło mi na zwiedzaniu ostatnich amerykańskich miejsc. Zdecydowałam się na Texas. Wybrałam się do Dallas, San Antonio i Austin.
Wrażenia mieszane. Najbardziej w pamięci zostanie mi Austin, które każdemu polecam zobaczyć. San Antonio to urocze, małe miesteczko, będąc tam czułam się jak w małej meksykańskiej wiosce ;p
Natomiast Dallas to zupenie nie moja "bajka". Z miasta do miasta przemieszczałyśmy się autobusami, dzięki czemu mogłyśmy w jakiejś części zobaczyć stan. Texas jest dokładnie taki jaki sobie wyobrażałam...rancza, kowboje itp :D

Po powrocie do NYC, gdzie przed odlotem do Polski zostałam jeszcze dwa dni, spędzałam czas tak jak dotychczas...nie chodziłam w moje ulubione miejsca, czy coś takiego, co zazwyczaj robią au pair... bo nie chciałam się żegnać...może inaczej... ja się nie żegnam :)

W dniu kiedy bierzesz walizki, wychodzisz na zawsze z domu, który był Twoim domem, jedziesz na JFK, który dotychczas był Twoją "bazą wypadową"...czujesz jedno...ogromny "ból" :) do tej pory pamiętam, kiedy to na lotnisku, czekając na boarding, podeszłam do okien przez które rozpościerał się jeszcze widok Manhatanowskich budynków, dotknęłąm ręką szybę i łzy same płynęły mi po policzkach...:)

Opuściłam mój dom... Moje miejsce na ziemi...:)





D.;)


P.S. Jeżeli jesteście ciekawi, co dalej u mnie słychać to let me know ;) a także jeżeli chcielibyście poczytać o programie au pair i mojej przygodzie zapraszam na "Wywiad" na blogu AuPairytale, podaję link: http://aupairytale.blogspot.com/2015/04/wywiad.html

12 komentarzy:

  1. Dobrzę że sie odezwałaś :)
    Nie chciałas przedłużyć roku? Jak tak bardzo pokochałas to miejsce?
    Ściskam z Polszy do Polszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moze napisze osobna notkę o tym w przyszłym tyg ;)

      Usuń
    2. Napisz napisz! czekam z niecierpliwością :)

      Usuń
  2. Twoja rodzina ma nową au pair? Ozywiście pisz co u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawia mnie jedno - piszesz o bólu, łzach, tęsknocie... I dodajesz uśmiechnięte buźki. Czemu? Pytam z czystej ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, ja miałam tak od zawsze...tzn nawet jak płacze to płacze z uśmiechem na twarzy. Decyzje o powrocie podjęłam świadomie i nawet kiedy chwilami myśle o tym wszystkim, czy kiedy przeglądam zdjęcia i 'włącza' mi sie sentyment to właśnie z lekkim uśmiechem na twarzy. ;)
      Myśle ze pewnie dlatego , ze nawet jak mi cos w życiu nie wychodziło to nie załamywałam rąk tylko dalej brnęłam, szukałam innych sposobów, w końcu w życiu nic nie jest niemożliwe. A uśmiech dla mnie to pozytywne nastawienie do życia i nie chce nigdy tego gdzieś po 'drodze' zgubić. :)
      Nie żegnam sie z nyc na zawsze, wiec pomimo 'tesknoty' nie bede załamywać rąk i wpadać w stany depresyjne ;)
      Mam nadzieje ze chociaz w części zrozumiesz mnie ;)

      Usuń
    2. Ale ogólnie masz u mnie punkt za dobre pytanie ;)

      Usuń
  4. "Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło." Gabriel Garcia Márquez :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealne!!! Thank You ;)
      Na pewno wykorzystam ten cytat nie raz ;)

      Usuń
  5. Czym sie teraz postanowilas zajac? Udalo Ci sie juz znaleźć prace? :-)

    OdpowiedzUsuń