Instagram

niedziela, 30 marca 2014

To już dwa miesiące...:)

Wiem, wiem...z wielkim opóźnieniem, ale jestem, żyję i mam się wyśmienicie ;) ;)

Nowojorskie życie jest niesamowicie szybkie :)
Budzisz się wcześnie ( może nie jakoś o świcie ;) i już teraz nawet budzika nie musze nastawiać ;) ), w miarę szybkie, pielęgnacyjne zabiegi, przy piosenkach z iphona i na górę... gdzie już na schodach wita Cię zapach świeżo parzonej i gotowej kawki, to dla mnie jak uwodzicielski zapach perfum ;p;p hehe, na śniadanko przeróżne owoce z jogurtem - oczywiście "organic" :D ( nie wiem, czy u Was też taka moda na wszytsko co się zwie "organic" ? :D ), i poranna pogawędka z hostką :), potem cała ceremonia ubierania i przygotowania starszego do szkoły - której ja się tylko przyglądam, dalej popijając kawkę ;p, kiedy gotowy stoi przy drzwiach trzymając swój lunch box wkraczam w akcję :D, spacerkiem do metra - już teraz nawet się nie spieszę bo i tak zawsze jesteśmy spóźnieni ;p, przystanek na 59 st przy Columbus Av i wzdłuż Central Parku kilka ulic do mety ;) jeszcze tylko wylegitymować się przy wejściu i voila ! :) ... potem od razu na pół godzinki na basenie, bo w końcu jak już tutaj przyszłam, to czemu nie skorzystać ;p;p;p i potem szybciutko z drugą kawką w dłoni wracamy, aby zająć się młodą :):) chwila zabawy, karmienie, przebieranie i w wózek na zajęcia albo spacerek w Downtown :) potem powrót do domku i następne wyjście po młodego do szkoły, kiedy jesteśmy już w domu, spoglądam na zegarek a tu już 6:00 pm!!! :) - i zawsze to samo "kiedy ten czas minął???":):)... kolacyjka przygotowana przez hostkę i wieczorne wyjście na 86 st i kiedy jesteśmy w komplecie, odkrywanie uroków city... w końcu mieszkam w "Bright Lights" :):)...oczywiście nie zawsze mam siły, nie raz po całym praktycznie dniu outside jestem so exhausted :):), ale są to tylko pojedyncze dni na tak zwaną "regerenację" :)...sypiam praktycznie po 5-6 godzin dziennie :) - po prostu tu chce się żyć!!! :):)

Moja rodzinka jest na wiecznych obrotach, dużo jeździmy do Massachuses, to nasz drugi dom :) ... na poczatku to nie raz budziłam się w środku nocy i pierwsza myśl - "to gdzie ja teraz jestem?...NYC, Poland, czy Massachuses?":D:D hehe